Wakacje w Grecji, kolebce cywilizacji, pięknej i pełnej słońca, zabytków i świetnej kuchni – brzmi dobrze. Wakacje w Grecji, kręte i niebezpieczne drogi, wozy bez badań technicznych, kierowcy bez prawa jazdy – to już brzmi trochę gorzej.
Jeśli jeździsz żwawo, sprawnie, masz oczy dookoła głowy i cieszysz się widząc każdy zakręt – jesteś w domu. Jeśli stosujesz się do wszystkich przepisów, tak jakby cały czas patrzyła na Ciebie Temida, jeździsz powoli i przerażają Cię przepaście widoczne z wąskiej i krętej drogi – możesz mieć problem. Grecy jeżdżą często jak szaleni, szybciej nawet niż Hiszpanie o których już pisaliśmy i Włosi, o których niedługo napiszemy. widocznie wierzą, że bóg dróg – Hermes – czuwa nad nimi. Szczególnie na greckich wyspach, zmęczeni wlokącymi się w wypożyczonych autach turystami Grecy nagniatają ile wlezie. Ale nie ma w tym agresji, a klakson nie oznacza tutaj, że ktoś obraził Waszą matkę.
Wielka sensacja
Kilka lat temu grecka prasa trąbiła o tym, że po tamtejszych drogach porusza się 3,5 miliona pojazdów bez ważnych badań technicznych, w tym 2,5 miliona samochodów. Niedobrze, tylko nie bardzo rozumiem, dlaczego ta informacja miała Greków szokować. Trzeba mieć naprawdę spore problemy ze wzrokiem, żeby nie odnotować stanu technicznego wielu pojazdów, szczególnie na prowincji i szczególnie tych roboczych. Bardziej rozumiem oburzenie faktem, że wielu kierowców nie ma prawa jazdy.
Pytanie, ile z tych aut poruszało się po drogach? Bo też tajemnicą nie jest, że jednym z Greckich zwyczajów jest kolekcjonowanie w ogrodach i na ulicach skrajnie wyeksploatowanych wozów. Oczywiście nie neguję tego, że spotkanie bardzo zmęczonego życiem niedużego pickupa z jednym przytwierdzonym na sznurek reflektorem z przodu jest trudne. Być może Nyks, czyli bogini nocy, czuwa.
Jeśli zamierzacie spędzić wakacje w Grecji warto poznać najpierw trochę tamtejszych drogowych obyczajów. Jeśli coś z oddali mruga jadąc w Waszą stronę, to raczej nie miotane przez Zeusa błyskawice, ani nie ostrzeżenie, żeby zdjąć nogę z gazu, bo „suszą”. Mruganie długimi oznacza, że macie się usunąć, bo Grek jadący z przeciwka będzie wyprzedzał. I nie warto z tym dyskutować, obyczaj to obyczaj. Pamiętajcie też, że pasy i linie na jezdni to często jedynie sugestia, szczególnie dla kierowców jednośladów. A trąbienie, gdy skądś wyjeżdżacie i macie kiepską widoczność jest nawet wskazane.
Sprawa polska
Nie jest tajemnicą, że Grecy nas lubią. Znają naszą traumatyczną drugowojenną historię, sami przeżyli podobną. Wielu Greków pamięta też o przyjmowaniu przez Polskę po wojnie greckich sierot, a potem też całych rodzin. Być może dlatego Grecy całkiem chętnie przyjmowali później Polskie produkty – firma Komenos importowała tam polskie auta, w tym Polonezy z silnikami 1.3.
Oczywiście największą popularnością cieszyły się 125p i Polonezy w wersji pickup i co ciekawe, zapytani po latach eksploatacji właściciele, oceniali je całkiem nieźle. Nie były tak „pancerne” jak Nissany, Mazdy czy Toyoty, ale jak na niedrogie w zakupie wozy obciachu nam nie narobiły. A warto pamiętać, że nie pojechały na wakacje do Grecji, tylko ciężką na harówkę. Odwiedzający Helladę w latach 80. czy 90. twierdzili, że widywali tam Stary. W rzeczywistości były to jednak ciężarówki NAMCO Milicar z kabinami importowanym wprost ze Starachowic. W kraju oliwek i Ouzo możecie przy odrobinie szczęścia trafić też na polski ciągnik rolniczy marki Ursus.
Kolebka motoryzacji?
Jak powszechnie wiadomo Grecja była motoryzacyjną potęgą. Oczywiście jedynie w kwestii ilości producentów. Sprawy nabrały tempa w latach 50. W historii greckiej motoryzacji sztandarową rolę pełnią dostawcze trójkołowce. Uznanym producentem były firmy Atlas oraz Dinap. To drugie przedsiębiorstwo w latach 60. wytwarzało trójkołowiec z silnikiem 1,2-litrowym pochodzącym z Garbusa, który mógł przewozić aż tonę ładunku. W praktyce wożono nim nawet trzy tony. Podobny pojazd marki MotorCar mógł wozić jedynie 350 kg, więc ostrożni Grecy ładowali na niego maksymalnie dwie tony.
Takie dostawcze trójkołowce robiły jeszcze firmy Pan-Car (produkowali jeszcze Buggy), Ros oraz SAM (pojazdy tych dwóch marek uznawano za najbardziej trwałe), Styl Kar, Alta Babis, Record, Marz, Candia, Mastraggelis oraz przedsiębiorstwo Super Car. Robiła je też firma Motoemil, która wytwarzała też ciekawy pojazd Autofarma 4×4.
Hercules
Większe, terenowo-użytkowe auta produkował EBIAM (wyposażane w brytyjskie 2,3-litrowe diesle) oraz firma Petropoulos, która później na licencji szwajcarskiego Buchera wytwarzała pojazdy dla greckiej armii. Z szacunkiem mówi się też o rolniczych ciężarówkach AutoDiana, w których łączono pancerne diesle Mercedesa i równie pancerne mosty Dodge’a. Wspomnieć trzeba firmę Balkania, która produkowała własne ciekawe auto terenowe KZ (oparte na Mahindrze) oraz model Balkania Autotractor 4×4. Na Korfu przedsiębiorstwo o wymownej nazwie Hercules wytwarzało roboczy pojazd wykorzystujący części Namco i silniki oraz napędy Mitsubishi, Kuboty czy firmy Ruggerini.
To oczywiście nie wszystko. Przedsiębiorstwo Attica zaprojektowało własny model 505, ale tańsze okazało się produkowanie na licencji Fuldamobila. Próbowano też wytwarzać na licencji Israeli Autocars model Carmel Ducas, który był… licencyjnym Reliantem Regal, tyle że przerobionym na czterokołowca. Z firmy Attica wywodziła się firma DIM, która zaoferowała model 652. Tak, 652 oznaczało pojemność skokową silnika, pochodzącego oczywiście z Fiata 126. Z tego modelu zaczerpnięto w sumie trochę więcej.
W Grecji powstał bardzo ciekawy projekt o nazwie C.AR, straszliwy Neorion Chicago, Enfield-Neorion (również w plażowej wersji) czy sportowy, futurystyczny Scavas 1, Scavas 2 oraz Tzen z silnikiem Saaba. Z kolei firma Emporiki Autokiniton montowała Mazdy, Ople, i Alfy Romeo – wszystkie z odrobiną lokalnych części. Powstał też twór o nazwie Grezda, czyli budowane na licencji Mazdy pickupy B1500 i B1600 z wydłużonym nadwoziem. Żeby więcej upchnąć na pakę.
Zrodzone z podatków
Ale prawdziwym Greckim hitem były przez lata pojazdy rolniczo-rekreacyjne, które oprócz swojej niezwykłej użyteczności były też też niesamowicie popularne ze względu na specyficzne przepisy podatkowe. Pionierem była firma Namco, która zaczęła nie najlepiej. Ich pierwszy model Farmobil 750 nie uzyskał w Grecji homologacji, więc całość produkcji trzeba było wyeksportować. Później przedsiębiorstwo zajęło się montażem Chryslerów aż wreszcie przystąpiło do współpracy z Citroenem.
Grecy skorzystali ze „światowego” projektu FAF czyli prostej architektury modelu 2CV i bardzo prostego, produkowanego lokalnie nadwozia. Projekt ten powstał pierwotnie na Wybrzeżu Kości Słoniowej, a trafił m.in. do Wietnamu, Iranu czy Chile. Jednak największy sukces odniósł właśnie w Grecji – zbudowano ponad 30 tys. egzemplarzy Namco Pony. Niewielki odsetek z nich wyeksportowano, nawet do USA. Aż 67% części do Pony wytwarzano w Grecji.
Następca, nazwany Namco Pony Super oparty był na mechanice Forda Fiesty, okazał się wyraźnie mniej odporny na kiepskie drogi i nie odniósł sukcesu. Jeśli przypadkowo staliście się posiadaczami klasycznego Namco Pony możecie je odrestaurować u producenta. Jeśli jednak nie macie jeszcze swojego Namco możecie też nabyć nowe – oparte na Kii Pride, czyli Maździe 121, wyposażone w silnik Opla…
Nie można nie wymienić też marki Mava-Renault oferującej model Farma, korzystający z podwozia R4 i podobno bardzo udany.
Jeep jest tylko jeden
Inny ciekawy pojazd tego typu, trochę bardziej rekreacyjny niż rolniczy chciała wytwarzać firma Autokinitoviomihania Ellados. Popełnili jednak błąd nazywając go pierwotnie Mini Jeep Scout 127. Oparty na Fiacie 127 model ze względu na protest marki Jeep nazwano finalnie po prostu Mini Scout 127. Nie był to jednak projekt Grecki, tylko licencyjny, zakupiony od włoskiej firmy Fissore. Po jakimś czasie przechrzczono go na Amico 12, a do gamy w 1976 roku dołączył Poker 126 (nie muszę dodawać na jakim modelu oparty). Bardzo ciekawym okazem jest model Zebra firmy Automeccanica, korzystający z mechaniki Daihatsu Charade (możecie go znaleźć na naszych zdjęciach). To przedsiębiorstwo montowało też na licencji zwykłe Charade, a potem Ładę Nivę.
Na oddzielny artykuł zasługuje zasłużona firma Mabea z Aten. W swoim portfolio miała motorowery, skutery, motocykle, trójkołowce i samochód Fox – oparty na Reliancie Kitten, oraz trójkołowego dostawczaka opartego na Reliancie TW9 zwanym też Ant. W 1983 zmieniły się przepisy i rolniczo-rekreacyjne pojazdy przestały być tak atrakcyjne. Ale produkcję modelu Fox kontynuowano w Wielkiej Brytanii, jako Relianta. Firma Mabea sporo sprzedawała też do Azji, choćby modelu Bingo będącego połączeniem motoroweru z platformą do przewozu ładunków. Jednak w latach 70. azjatyccy producenci wyparli ze swoich rynku importerów takich jak Mabea. A później wyparli ich z też ich rodzimych rynków.
Niestety z czasem grecka „potęga” motoryzacyjna podupadła, wygrała z nią globalizacja. Spędzając wakacje w Grecji możecie jednak poszukać tamtejszych wytworów przemysłu motoryzacyjnego, naprawdę warto!
Na koniec zobaczcie co nasz przedstawiciel w Grecji, Dimitri Zakos, uwiecznił jeszcze, gdy na chwilę udał się na urlop do Polski. Po drodze, w krajach byłej Jugosławii też można spotkać ciekawe klasyczne wozy i piękną brutalistyczną architekturę.