Brukowane aleje zaczynające się w polach i prowadzące donikąd. Folwarki bez pałaców. Młyny nie pamiętające już kiedy zmieliły ostatnie ziarno. Tory, po których nic już nigdy nie pojedzie. Tajemnice i historie są wręcz namacalne. I nie zawsze panuje tu absolutna cisza, często słychać wzburzone morze. Witajcie na Nordzie.
Północ, Kaszubi mówią na nią Norda. Kiedyś zamieszkiwali cały ten region, od Pucka, przez Wejherowo aż za Lębork. Dzisiaj raczej tylko dwa z pierwszych wymienionych rejonów. Ale wciąż są, ze swoją charakterystyczną północną kaszubszczyzną z licznymi archaizmami i ruchomym akcentem. Ze swoją kulturą. I miłością do tej niesamowitej krainy, ale muszą dzielić ją z innymi. Zapraszamy Was na Północne Kaszuby.
Nie gadôj, jaż ùzdrzisz
Tutejsze plaże znają prawie wszyscy. Zapchane w sezonie kurorty wyglądają tak, że bolą oczy. Jeśli chcecie słońca i smażenia się na plaży jedźcie po prostu do Grecji. Tu przyjedźcie poza sezonem. Choćby po to, żeby siedzieć na plaży i patrzeć jak ciężkie ołowiane chmury walczą ze słońcem. Ale Północne Kaszuby to nie tylko plaże.
Przepiękny jest tutaj wrzesień i pierwsza połowa października, przełom stycznia i lutego, szczególnie gdy nastanie akurat prawdziwa sroga zima. Doskonała jest też wiosna, zwłaszcza jeśli chcecie zobaczyć część tej krainy na rowerze. Odwiedzając Północne Kaszuby poza sezonem przybywacie do zupełnie innego miejsca niż w wakacje.
Czasami możecie poczuć nawet niepokój patrząc na to co zostało ze świata jaki istniał tu jeszcze niecałe 100 lat temu. Jego ślady, niezwykłą i pogmatwaną historię. Powiedzieć, że to wszystko daje do myślenia, to nic nie powiedzieć. To wierci dziurę w głowie. Mi wierci od dwudziestu lat.
Nie jestem historykiem, a to nie jest przewodnik. Jednak przy odrobinie wyrozumiałości dla mnie możecie spróbować tak z naszego roadtripu skorzystać. Nie podejmuję się jednak wymienienia wszystkich wartych zobaczenia miejsc – musiałbym w tym celu wydać grubą książkę. I zabrałbym Wam największą przyjemność. Bo tutaj dobrze jest czasami zabłądzić. Wszystko na co traficie sami da Wam największą przyjemność. Skorzystajcie przy okazji ze świetnej witryny Dwory i Pałace Pomorza. Warto.
Pałac, którego nie ma
To w Starzyńskim Dworze i pobliskim Kłaninie toczyła się główna akcja powieści i filmu „Kamerdyner”. W miejscu starego dworu Gustaw von Grass w 1852 wybudował tutaj neogotycki pałac. W powieści spłonął on na skutek działań wojennych, w rzeczywistości w 1942 strawił go pożar nie mający z wojną nic wspólnego. Pozostał tu jednak urokliwy układ dawnego folwarku, ze spichlerzem, będącym teraz budynkiem mieszkalnym, zabudowaniami gospodarczymi, ozdobną bramą, kaplicą, piękną starą aleją prowadzącą w stronę drogi nr 213, dawnym budynkiem młynu wodnego i grobowcem rodziny von Grass ukrytym w lasku.
Jednak wojna odcisnęła swoje piętno na Starzyńskim Dworze. Znajdziecie tu niezwykły pomnik radzieckiego żołnierza. Niezwykły, bo przedstawiający czerwonoarmistę bez broni, ze spuszczoną głową i zaciśniętą pięścią za plecami. Upamiętnia on pracujących w folwarku przymusowo podczas wojny jeńców radzieckich, z których prawdopodobnie żaden niewoli nie przetrwał. Nie tak dawno wojewoda pomorski chciał w ramach dekomunizacji pomnik usunąć. Zaprotestowali miejscowi i IPN.
Przenosimy się do Kłanina, następnego miejsca akcji „Kamerdynera”. Niestety to nie tutaj znajdowało się filmowe Kłanino. Szkoda, bo neoklasycystyczny pałac ma się bardzo dobrze. Mieści się tu Wellnes & Spa oraz stajnie. Więc jeśli macie akurat własne konie i chcecie zabrać je ze sobą na wakacje, to będziecie tu mile widziani. Tutaj zachował się też park pałacowy i cały folwark. Niestety w 2003 roku spłonęła jedna z olbrzymich stodół.
Na tyłach Kłanina, śladem dawnej kolei wąskotorowej prowadzącej z Krokowej do Swarzewa przebiega jedna z najpiękniejszych w kraju ścieżek rowerowych. Dobrze, że jest, gorzej, że w okolicy ścieżek bardzo brakuje. My mamy jednak do przejechania szmat drogi i do dyspozycji Volvo XC90. Nie bez powodu wybraliśmy ten model – XC90 nie ma problemów z charakterem jak wiele innych dużych SUV-ów. Nie udaje auta sportowego, jest po prostu superkomfortowe, a to się bardzo przyda na wielu tutejszych lokalnych drogach. Po drugie podjechanie w okolice wielu opisanych miejsc wymaga sporego prześwitu, pamiętajcie o tym. Po trzecie – XC90 wygląda świetnie z zewnątrz i jeszcze lepiej w środku. Czyli idealnie do nas pasuje.
Trzy Młyny
Z Kłanina ruszamy na zachód. Przed Krokową, w Minkowicach warto odbić na chwilę na wieś Trzy Młyny. Po drodze warto zatrzymać się na krótki spacer przy przepięknym wąwozie, z którego końca rozpościera się widok na Pałac w Krokowej. W Trzech Młynach znajdziecie, a jakże – trzy młyny. Można powiedzieć, że to Północne Kaszuby w pigułce. Jeden z młynów jest przebudowany tak, że w zasadzie nie da się go rozpoznać. Drugi jest świetnie odrestaurowany, a trzeci niestety popada w ruinę. Za wsią rozpościera się ciemna i zwarta Puszcza Darżlubska, ciągnąca się aż po Wejherowo i pradolinę Redy.
Do Krokowej warto wrócić drogą nr 218. Gdy po prawej stronie pojawi się krokowski zamek, po lewej na wzniesieniu znajdziecie zabytkową gorzelnię. Budynek był dość długo w użyciu, dlatego teoretycznie są jeszcze dla niego jakieś nadzieje, ale w ostatnich latach podupadł. Inaczej na szczęście prezentuje się zamek w Krokowej, w którym mieści się hotel i restauracja. Tutaj nasze drogi krzyżują się z innym roadtripem, dotyczącym Elektrowni Jądrowej Żarnowiec oraz okolic Jeziora Żarnowieckiego. Znajdziecie w nim więcej o tej okolicy.
Z Krokowej przez Żarnowiec, opisany dokładnie we wspomnianym wcześniej roadtripie, jedziemy dalej na zachód. W Wierzchucinie warto odbić na chwilę na południe. Obok zadbanego dworu w Prusewie skręćcie na chwilę na Brzyno. Po kilkuset metrach, w polach po prawej znajdziecie malowniczo położony jeden z lepiej zachowanych w okolicy ewangelickich cmentarzy. Takie miejsca niezwykle przemawiają do wyobraźni i opowiadają na swój sposób skomplikowaną historię tych ziem. Na wielu tutejszych starych cmentarzach znajdziecie przemieszane nazwiska Niemców, Kaszubów i często Polaków. Zdarzają się nawet nagrobki Niemców z lat 50. i początku 60. Tych, którzy mimo możliwości nigdy stąd nie wyjechali. Późniejsze groby niemieckie z lat 80. i 90. to z reguły miejsca pochówku osób mieszkających w Niemczech, które chciały wrócić po śmierci w rodzinne strony. Za taki pochówek władze PRL całkiem sporo inkasowały od dewizowców.
Stamtąd możecie pojechać jeszcze kawałek do dworku w Bychowie, gdzie mieści się uroczy zwierzyniec. Po powrocie do drogi nr 213, przez Słuchowo jedziemy do Lublewka.
Na szczęście nie PGR
W Lublewku odbijamy ostro w lewo, do Lublewa Lęborskiego. Zobaczycie tu jeden z najpiękniejszych pałaców w regionie. Przetrwał on wyzwalanie przez Armię Radziecką, a po wojnie na szczęście mieściła się w nim Stacja Hodowli Roślin, a nie PGR. Na szczęście, bo z jakiegoś powodu takie obiekty są z reguły w dużo lepszej kondycji niż te po PGR. Jednak od 1992, czyli likwidacji SHR pałac i przepiękny ceglany budynek gospodarczy o charakterystycznym zaokrąglonym dachu niszczały. Ostatnio, zapewne nowy właściciel, zadbał o obiekty. Na przeciw pałacu zobaczycie jeszcze budynki dawnego folwarku, wciąż nieźle się trzymające. A na na tyłach pałacu znajduje się zabytkowa kuźnia – niestety nie miała ona szczęścia. Przez ostanie 10 lat zamieniła się w ruinę.
Stamtąd możecie podjechać polną drogą (lub asfaltem, naokoło) do niedużego Starbienina. Jeśli wybierzecie pierwszą opcję, to wiedzcie, że nam tutaj przydał się prześwit XC90. Gdy popada, to przyda się też napęd obu osi. W Starbieninie mieści się nieduży, ale urokliwy dworek. W latach 70. XX wieku wydawało się, że popadnie on w całkowitą ruinę, ale w 1984 wyremontowano go i przeznaczono na ośrodek wypoczynkowy. Później pełnił funkcję filii Kaszubskiego Uniwersytetu Ludowego.
Wracamy do Lublewka. Tutejszy skromny dworek pełni dzisiaj funkcję budynku mieszkalnego, ale warto zatrzymać się na chwilę na tyłach wsi. Przy drodze w kierunku Osiek Lęborskich za drzewami skrywa się dawna aleja parkowa, ule i zabudowania folwarczne, w tym przepiękna spora kamienna stodoła, cały czas niezłym stanie. Kilka lat temu wyburzono tutaj spore zabudowania Stacji Hodowli Roślin, ale w pozostałych budynkach z czasów PRL-u można zobaczyć m.in. naklejki promujące budowę elektrowni atomowej w Żarnowcu.
Archibald i Hugo
W historii Lublewa zapisał się ciekawy rozdział. Jednym z właścicieli tutejszych dóbr był człowiek o niezbyt niemieckim nazwisku – Hugo MacLean. To potomek Archibalda I MacLeana pochodzącego z Glasgow, zapewne z rodziny wspierającej wcześniej jedynego obalonego (i straconego) króla Anglii i Szkocji. Inny krewny Hugo MacLeana, kolejny Archibald zasłynął w wojnie francusko-pruskiej zajęciem Wersalu wraz z huzarami. Północne Kaszuby obfitują w takie historie panujących tu kiedyś rodów.
Dalej opcji jest kilka. Na szczęście stojąc na rozstaju dróg nie musicie sprzedawać duszy diabłu jak Robert Johnson, żeby móc wybrać tę najlepszą. Możecie też po prostu skoczyć do Białogóry czy Lubiatowa na plażę odpocząć. Jeśli jednak chcecie jechać dalej najpierw proponujemy pojechać w stronę Choczewa, w którym dość często można spotkać zabytkowe traktory.
W Choczewie skręcamy na południe i jedziemy w stronę Mierzyna. Po drodze możecie zjechać na moment do malutkich Gardkowic z niezwykle uroczym pałacem, będącym w rękach prywatnych już od lat 80. XX wieku. Stamtąd można dojechać nad jezioro Salino drogą przez pola, nasze XC90 dało radę i pewnie niejeden klasyk da, o ile będzie sucho. Ale bez sporego prześwitu nie próbujcie, lepiej wtedy pojechać do Mierzyna i skręcić w prawo na Salino. Przed miejscowością znajdziecie niesamowicie duży, dobrze zachowany cmentarz ewangelicki. Uzmysławia on jak licznie były kiedyś zamieszkane te okolice.
Niestety, około 5-7 lat temu zaczęły masowo znikać stąd żeliwne krzyże, wycinane przez złomiarzy. Bulwersuje to tym bardziej, że dokładnie widać, że wycinano je szlifierkami kątowymi, a nie palnikami. Nikt nie przejmował się, że go słychać. Jednak co warto podkreślić, miejscowa ludność, zarówno Kaszubi jak i Polacy, którzy osiedli tu po wojnie, dbała o groby żyjących tu niegdyś Niemców.
Czarna woda
Na Jeziorze Salińskim znajduje się mała wyspa, a na niej ślady po X-wieczym grodzisku, ale pozostaje Wam tam jedynie popłynąć. Możecie jednak objechać jezioro, z jego przeciwnej strony znajduje się dwór Mierzynko, w kiepskim stanie. Obok niego można zejść nad jezioro, widok jest tego wart.
Blisko znajdują się dwa inne jeziora – Czarne i Dąbrze. Ukryte w gęstwinie Puszczy Darżlubskiej robią niezwykłe wrażenie. Woda, mimo, że krystalicznie czysta przez ciemne dno wydaje się wręcz czarna. Jeśli szukacie absolutnej ciszy, to znajdziecie ją właśnie tutaj.
Dalej pędzimy w stronę Pużyc, mijając po drodze folwark w Lipkowie i ciągnące się po horyzont hodowle świerków i innych iglaków. W Pużycach, kawałek od drogi znajdziecie malownicze pozostałości młyna typu holenderskiego, Północne Kaszuby były ich kiedyś pełne. Ów młyn spaliły wycofujące się w 1945 roku wojska niemieckie. To jednak bardzo urokliwe pozostałości, i warto się spieszyć, bo korpus młyna powstał z cegieł wapienno-piaskowych, bardzo wrażliwych na wilgoć.
PGR w sali balowej
Z Pużyc jedziemy spory kawałek w kierunku Zwartowa, gdzie znajduje się okazały pałac. Mieści się w nim Ośrodek Doskonalenia Kadr Służby Więziennej. Zazdrościmy. Oczywiście nie ciężkiej i niewdzięcznej pracy, a ośrodka szkoleniowego. Dalej skręcamy na Borkowo Lęborskie. Tam znajdziecie dworek Borkówko, dla którego wydawało się, że nie ma już nadziei. Został jednak kupiony w 2017 roku i rozpoczęto jego remont. Kibicujemy. Za dworkiem znajduje się budynek gospodarczy z kamienia, a w nim żeliwne zdobione słupy podtrzymujące stropy. Całość została przy okazji remontu ogrodzona i wiele aktualnie nie zobaczycie, ale cóż – rozumiemy właściciela.
W lasach za Dworem Borkówko można znaleźć granitowy głaz upamiętniający syna przedwojennego właściciela majątku z rodziny Viehstädt. Zaledwie 16-letni Christian zastrzelił się z broni myśliwskiej w dniu ślubu swojej siostry, jak głosi legenda był w niej zakochany.
Gdy wrócimy do głównej drogi nr 213 i skręcimy w stronę Lublewka po kilku kilometrach i krętym, stromo opadającym w dół odcinku leśnym po prawej miniemy schowany od strony szosy dwór w Przebendowie. W okresie PRL mieścił się tutaj PGR, a salę balową przeznaczono na… magazyn na ziemniaki. Obecnie mieście się tutaj Stacja Badania Wędrówek Ptaków Uniwersytetu Gdańskiego, niestety uczelnia nie ma pieniędzy na remont budynku.
Tory donikąd
Z Lublewa pojechaliśmy najpierw do Choczewa i na południe. Teraz druga opcja – z Lublewa udamy się na północny zachód, do Osiek Lęborskich. Północne Kaszuby to przede wszystkim piękne widoki, ale Waszą uwagę zwrócą też zapewne tory kolejowe przecinające drogę. To nie pierwsza i nie ostatnia linia kolejowa jaką mijamy. O tej jednak wielokrotnie debatowano, tutejsze gminy chciały wznowić na niej ruch. Co ciekawe na jej części widać nowoczesne podkłady i szyny, które prawdopodobnie nigdy nie były użyte.
Pierwsza wzmianka o Osiekach Lęborskich pochodzi z 1284 roku. Tutejszego pałacu nie zniszczyli ani wycofujący się niemieccy żołnierze, ani goniący ich Czerwonoarmiści. Pałac został rozebrany w związku z budową jednostki wojskowej w Lubiatowie. Zapewne chodziło o budulec. W Osiekach zachował się jednak potężny folwark (jest na sprzedaż!) a na przeciwko niego stoi kościół zbudowany na fundamentach starszego, pochodzącego sprzed 1740 roku. Świątynia ma jednak surowe kształty i wygląda na starszą. Jej wieża jest kryta hełmem z dębowego gontu. Na terenie kościoła znajdują się też oczyszczone niedawno piękne XIX-wieczne niemieckie płyty nagrobne.
Z Osiek jedziemy w stronę Jackowa, a dalej do Biebrowa. Możemy wybrać drogę przez Kierzkowo i Błachówko. Do tej drugiej wioski prowadzi bruk, a w miejscowości znajduje się zarośnięty cmentarz ewangelicki. Tutaj doskonale czuć, że Północne Kaszuby to ziemie na których coś bezpowrotnie przeminęło. Jeżdżąc po tutejszych drogach szybko zaczniecie rozpoznawać wsie, które kiedyś tętniły życiem, będziecie wiedzieli, że gdzieś w okolicy musiał być dwór i folwark, ale mówią o tym dzisiaj tylko drobne ślady. Tak wygląda Błachówko. Mimo, że dalsza droga w kierunku Jackowa jest w fatalnej kondycji, my daliśmy radę i bardzo polubiliśmy się z pneumatycznym zawieszeniem. Jednak wozami bez solidnego prześwitu musicie wybrać drogę okrężną przez Choczewko i Kurowo.
Po drodze z Jackowa do Biebrowa znajdziecie w lesie po prawej następny cmentarzyk, bardzo stary, ale zadbano o niego i go ogrodzono. Niestety przed laty nie zadbano o dwór i budynki gospodarskie w Biebrowie. Stojące w polach mury stodoły o kamiennych ścianach z daleka nie robią wrażenia. Dopiero z bliska widać jak potężny jest to budynek. Już wiele lat temu popadł w ruinę, zawalił się strop, dach budynku pełni teraz funkcję… podłogi. Skala tutejszych budynków gospodarczych uzmysławia jak wielkie i prężne były tutejsze folwarki.
Szczescé biwô rzôdczé
Jest takie kaszubskie powiedzenie – szczęście rzadko się trafia. Dlatego warto docenić każdą chwilę tutaj. Poza sezonem popołudnia i wieczory warto spędzać na którejś z tutejszych plaż. Na tę w Lubiatowie można od kilku lat wygodnie dotrzeć. Jeśli komuś starczy energii powinien iść na spacer zobaczyć urokliwe ujście do Bałtyku małej rzeki Lubiatówki oraz teren po byłym 46. Rakietowym Dywizjonie Ogniowym WOPK (znajdują się na wschód od nadmorskiego parkingu w Lubiatowie). Ale możecie też po prostu obserwować jak morze walczy tutaj z chmurami. Norda czyli Północne Kaszuby, to spokój.
Tutaj znajdziecie drugą część naszego roadtripa – klik!
Zdjęcia: Rafał Andrzejewski
Współpraca przy powstawianiu materiału: red. Michał Leśniewski
Podziękowania dla Volvo Car Poland, Piotrka z Wake Projekt, Justyny i Łukasza ze Skrzydlaczek.pl oraz dla Elżbiety i Krzysztofa Baców.