Lotnisko jest przede wszystkim wizytówką kraju. To zazwyczaj pierwsze miejsce które widzi gość w kraju do którego przybywa. W 1934 roku wizytówką II RP stała się podwarszawska wieś Okęcie.
Lotnisko Okęcie powstało z prozaicznej przyczyny – dotychczasowy port lotniczy znajdujący się na Polu Mokotowskim poczęło wchłaniać miasto. Plany zamknięcia jedynego warszawskiego lotniska zaczęto snuć zaraz po odzyskaniu niepodległości. Jego zadania miały przejąć trzy inne, nowe: Gocław – pasażerskie, Bielany – sportowe oraz Okęcie – wojskowe. Pierwsze plany powstały w połowie lat 20., za to już w 1931 roku, na lotnisko ciągle będące w budowie zaczęto przenosić z Mokotowa I Pułk Lotniczy.
Trudno jest powiedzieć kiedy i dlaczego plany organizacji lotniska na Gocławiu zaczęły się sypać. Oczywiście dwie takie inwestycje prowadzone w jednym momencie musiały mocno obciążać budżet młodego państwa. Ponadto, w niespokojnych latach 30. to lotnictwo wojskowe miało bezwzględne pierwszeństwo przed cywilnym. Dlatego też zadecydowano że Lotnisko Okęcie będzie również obsługiwać ruch pasażerski.
Lotnisko budowano według powszechnej wtedy zasady – duże pole wzlotów i infrastruktura dookoła. Samoloty wówczas nie potrzebowały do startu utwardzonej nawierzchni, dlatego nie było pasów startowych, a pola wzlotów. Dzięki temu maszyny mogły zawsze startować idealnie pod wiatr. Dookoła tego placu umieszczano hangary, budynki administracyjne, wojskowe, wytwórnie samolotów i wreszcie terminale, wtedy nazywane też dworami lotniczymi
W 1934 roku Lotnisko Okęcie wzbogaciło się o wizytówkę miasta i kraju – nowoczesny budynek terminalu. Nie do końca jasne jest kto go zaprojektował. Z jednej strony projekt przypisuje się inż. Edwardowi Sułkowskiemu, znanemu m. in ze stworzenia słynnej stacji obsługi Polskiego Fiata przy pl. Saskim czy wnętrz restauracji Adria. Inne źródła z kolei mówią o kpt Czeżowskim i Wielawskim.
Kto by nie był autorem budynku, trzeba przyznać, że jak na budowlę „tymczasową” (w 1934 roku cały czas poważnie myślano o wyprowadzeniu ruchu pasażerskiego na Gocław) robił wrażenie. Modne wtedy modernistyczne kształty połączono z ozdobnikami art deco i elementami stylu marynistycznego. Prasa już wcześniej zaczęła nazywać Lotnisko Okęcie „Powietrzną Gdynią”. Początkowo było to tylko określenie „okna na świat” jakie stanowiło lotnisko – potem doszło architektoniczne podobieństwo.
Nowoczesny budynek miał dwie kondygnacje z tarasem widokowym. Sam dworzec był połączony z hangarami. Paradoksalnie, popularne wtedy rozwiązanie nie raziło – projektant (projektanci) umiejętnie połączyli modernizm i art deco z industrialnym sznytem hal. Wewnątrz pasażerowie mogli liczyć na wygodną poczekalnie, mogli skorzystać z usług placówki pocztowej. Samoloty oczekiwały na pasażerów na wybetonowanej płycie postojowej. Port połączono z miastem szeroką, 4,5 kilometrową aleją, nosząca do dziś imiona słynnych lotników: Franciszka Żwirki i Stanisława Wigury, którzy zginęli w katastrofie lotniczej na dwa lata przed otwarciem portu. Do centrum miasta pasażerowie byli wożeni nowoczesnymi autobusami LOTu.
Do wybuchu wojny cały czas jednak rozwijano koncepcję lotniska pasażerskiego na Gocławiu. W kraju widać nikt nie przypuszczał, ze maszyny lotnicze będą tak szybko rosły, że ruch lotniczy będzie coraz większy i coraz bardziej uciążliwy, a Gocław to przecież sam środek obecnej Warszawy. Wyprowadzenie cywilów z Okęcia było jednak ważne choćby ze względu na obecność lotnictwa wojskowego oraz wielu zakładów lotniczych produkujących i konstruujących dla armii. W takich miejscach cywile nie byli i nie są mile widziani.
Do wybuchu wojny nie zdążono zrealizować tych śmiałych projektów. Niemcy po zajęciu Okęcia rozsiedli się na nim wygodnie budując nawet pas startowy. Pod koniec wojny jednak zniszczyli je dość mocno. Do obecnych czasów, z tego pięknego, modernistycznego portu, zachował się jedynie jeden hangar. Stojący od strony al. Krakowskiej i ul. 17 stycznia budynek można łatwo rozpoznać dzięki charakterystycznym dźwigarom wystającym ponad połać dachu.
Lotnisko Okęcie i jego budynek portu były wizytówką Warszawy i całej II Rzeczpospolitej raptem pięć lat. Po wojnie przez wiele lat przyjmowano pasażerów w zabudowaniach tymczasowych, dopiero w latach 1960-69 powstał terminal z prawdziwego zdarzenia. Budynek zaprojektowany przez Krystynę i Jana Dobrowolskich doskonale kontynuował przedwojenne tradycje. Niestety dość szybko okazał się zbyt mały i ustąpił miejsca o wiele mniej wymyślnym budynkom na początku lat 90.
Zdjęcia: Narodowe Archiwum Cyfrowe, Holenderskie Archiwum Narodowe, archiwum