Francja, Argentyna, Australia, Chile, Chiny, Egipt, Hiszpania, Indonezja, Malezja, Nigeria, Portugalia, Tajlandia, Tajwan. To imponujące tournée odbył Peugeot 505, którego produkowano lub montowano w wymienionych krajach. Zaprezentowano go 16 maja 1979 roku.
Nie wiadomo, co za dzban wymyślił tekst, że francuzy ciągle się psują. Nie miał okazji przejechać Afryki wzdłuż albo Australii wszerz Peugeotem 505. W naszej szerokości i długości geograficznej, wybrednej i zatopionej w beznadziejnej pogoni za nowościami, z rozkoszą zapomnieliśmy o tym, co trwałe. Tymczasem te auta wciąż przemierzają afrykańskie szlaki i nikt ani myśli wymieniać ich na inne.
Określany jako samochód rodzinny wyższej klasy stał się synonimem trwałości, wygody, bezawaryjności – no po prostu ogólnej za**bistości. Reklama w USA stawiała go w jednym rzędzie z innymi osiągnięciami francuskiej inżynierii: Concordem, TGV oraz Peugeotem 205 T16.
Miał zastąpić model 504, ale okazało się to bardzo trudne, bo pięćsetczwórka, mimo że miała już parę lat, doskonale radziła sobie na całym świecie. Trwałość – to słowo wytrych do produktów Peugeota w tamtych latach.
Jazda bez końca
Taki wóz onieśmielał właściciela, zanim ten się do niego dobrał. Jednak dobrze odżywiony i majętny Europejczyk pozbywał się swojego auta, jak tylko mu się znudziło po kilku chwilach użytkowania. Natomiast w Gambii, Nigerii albo Egipcie jeździł tak długo, dopóki zupełnie nie zmienił swojego stanu skupienia. Peugeot 505, po nakręceniu jakiegoś miliona kilometrów, nie chce przestać jeździć.
W ofercie znalazło się osiem silników o pojemnościach od 1,8 do 3,0 V6, w tym dwa wysokoprężne.
Nadwozie zaprojektowała Pininfarina, kontynuując fabryczny bad look, a wnętrze stworzył Paul Bracq, który na chwilę porzucił BMW i Mercedesa na rzecz francuskiego wozu. To było dobre posunięcie, łaskawie przyjęte przez dziennikarzy motoryzacyjnych, którzy pisali, że jak już wsiądziesz do środka, to masz przed sobą „przystojną” (cokolwiek mieli na myśli) deskę rozdzielczą. Szczególnie ujęła ich welurowa tapicerka, która wyróżniała się na tle innych francuskich producentów. Niezliczone odmiany wozu sprawiły, że każdy klient znalazł coś dla siebie.
Jednak wnętrze pracowicie zaprojektowane przez tuza stylistyki samochodowej zostało poddane miażdżącej krytyce w piśmie „The Monthly Car Review” z lutego 1979 roku: „Popielniczka ma zadowalającą pojemność, jednak została umieszczona bezpośrednio za dźwignią zmiany biegów. Dla brytyjskich kierowców jest to ogromna uciążliwość, natomiast Europejczycy uważają to rozwiązanie za logiczne i naturalne”.
Peugeot na bezdroża
Dramatyczne wady, prawda? Mimo tego Peugeot 505 do samego początku zdobył uznanie dziennikarzy. Lepiej być nie mogło, bo ta rozpuszczona jak dziadowskie bicze banda wybrednych złośliwców mogła w mgnieniu oka każdy wóz strącić z rynkowego piedestału. Chwalili więc komfort i dobre trzymanie się drogi, zwłaszcza na kiepskich drogach, których podobno brakowało w rozwiniętej Europie. Zawieszenie świetnie wybierało nierówności, chociaż w artykułach podkreślano, że 504 robi to lepiej.
Dla miłośników wyjątkowo wygodnego pokonywania bezdroży firma Dangel przygotowała wysoko zawieszoną odmianę kombi z napędem na cztery koła.
I karetka, i karawan
Pięćsetpiątkę, duży i wygodny wóz, upodobały sobie służby. We Francji i w Niemczech używano tych aut jako radiowozów, karetek, karawanów i wielu innych. Również w Polsce, obok innych modeli marki – 504 i 604, używane były w latach 80. przez Urząd Ochrony Państwa.
Był to ostatni wóz Peugeota z tylnym napędem. Produkcję w Europie zakończono w 1990 roku, ale w najlepsze trwała jeszcze w innych częściach świata. Ostatnie pięćsetpiątki wyprodukowano w 1997 roku w Chinach jako Guangzhou-Peugeot. Łącznie wyprodukowano 1 351 254 sztuk. Jest bardzo prawdopodobne, że większość z nich ciągle jeździ gdzieś na końcu świata.
A w ogóle to olejcie artykuł, przypomnijcie sobie to:
Fotografie: Peugeot Automobiles