Świat poznał go w 1948 roku na targach w Amsterdamie. Potem przez sześć następnych dekad zapomniany i powoli niszczał. Przedprodukcyjny Land Rover wrócił właśnie do żywych. A dział Classic Works Land Rovera odwalił kawał świetnej roboty.

 

Patyna jest jak zmarszczki. A może nawet jak blizny. Dlatego pytanie, czy patyna dodaje uroku, czy raczej go odbiera i jest nie na miejscu. Bezdyskusyjnie jest dowodem udziału w historii. Owszem, wielu kolekcjonerów chce mieć klasyczne auta wyglądające jak nowe. I jeśli są zachowane w takim idealnym, fabrycznym stanie, to świetnie. Ale rzadko kiedy są. Z reguły restaurowanie kończy się tak, że całe piękno patyny ginie pod litrami zbyt grubo położonego nowego lakieru.

 

Taki jest, taki pozostanie

Przez dziesięciolecia nikt o nim nie słyszał. Bramy fabryki opuścił w 1955 roku, kiedy to trafił w prywatne ręce i nadano mu numer rejestracyjny SNX 910. Został odnaleziony i odkupiony przez Land Rovera w 2016 roku. Wcześniej gnił w przydomowym ogrodzie niedaleko fabryki w Solihull, gdzie go zbudowano. Okazało się, że ktoś go kupił w 1988 roku z zamiarem odrestaurowania, ale na dobrych chęciach się skończyło.

 

 

Mówiąc delikatnie: nie wyglądał dobrze, ale dla ekspertów z Land Rover Classic w Coventry ten przedprodukcyjny egzemplarz zestarzał się z godnością. Michael Bishop, inżynier kierujący odbudową auta, powiedział, że „przywrócenie do życia tego Land Rovera było ogromnym wyzwaniem ze względu na jego stan i zużycie. Dało też olbrzymią satysfakcję, bo mogliśmy pracować na dokumentacji technicznej sprzed 60 lat wyciągniętej z naszego archiwum”.

 

 

Podjęto decyzje, że taki egzemplarz zasługuje na to, żeby zachować z oryginału wszystko co możliwe. Starano się zachować wszystkie panele nadwozia, ale niektóre okazały się zbyt mocno skorodowane. Odtworzono je więc z takiego samego aluminium jak oryginalnie – specyficznego dla modeli przedprodukcyjnych o grubości 2 mm. Pomalowano je farbą dobraną na podstawie dobrze zachowanego fragmentu spod podstawy fotela. A następnie poddano procesowi postarzania, tak żeby nie odróżniała się od reszty.

 

Promienie Rentgena

Przednia oś wyglądała nawet nieźle, tylna – niekoniecznie. Było  tak źle, że inżynierowie obawiali się, czy da się na niej przejechać sto jardów. Postanowili więc prześwietlić ją i sprawdzić przy użyciu najnowocześniejszych technik. Przy okazji odkryto oryginalny numer osi, uważany za niemożliwy do odczytania.

Przywrócono też specyficzne dla egzemplarzy testowych rozwiązania niespotykane w autach produkcyjnych, w tym charakterystyczne przyciski przypominające organy kościelne, odpowiadające ze sterowanie rozdziałem napędu. Miejsce układu hamulcowego Girlinga zajął specyficzny układ projektu Lockheed’a, również niespotykany w autach produkcyjnych.

 

Sześć pensów

Pod ocynkowaną osłoną tylnej części płyty podłogowej odnaleziono pochodzącą z 1943 roku sześciopensówkę z podobizną króla Jerzego V. Specjaliści z Land Rover Classic uważają, że raczej nie mogła tam przypadkowo wpaść i prawdopodobnie zespół inżynierów zostawił ją tam 1947 roku „na pamiątkę”. Zresztą my coś wiemy o brytyjskim podejściu do pieniędzy.

Z całą pewnością moneta była w lepszym stanie niż silnik. Bo ten przedprodukcyjny egzemplarz po opuszczeniu murów fabryki przez ponad 20 lat służył w gospodarstwach rolnych, a od 1968 do 1988 pracował na walijskiej farmie jako… jako silnik stacjonarny! Dzięki przystawce odbioru mocy (zwanej popularnie PTO od „power take-off”) napędzał jakąś pompę lub służył po prostu za agregat prądotwórczy. Żeby było jeszcze trudniej, to ten egzemplarz miał silnik o znacznie wyższym stopniu sprężania niż pozostałe i specyficzne tłoki. Mimo to udało się uratować jednostkę napędową i jest dzisiaj w pełni sprawna.

 

 

Spatynowany ostaniec dołączył tym samym do kolekcji Land Rover Classic. Będzie tworzył świetny kontrast dla słynnego „HUE 166”, odbudowanego z ogromnym pietyzmem i zegarmistrzowską dokładnością. Jednak przez to stał się zbyt cukierkowy.

 

 

fotografie: Land Rover

 

 

Poprzedni artykułZelektryfikowany trójząb
Następny artykułCena patyny