Godfrey sadzał swojego syna na miejscu pasażera. Do deski rozdzielczej przyczepiał przed nim taśmą klejącą studolarowy banknot. Mówił: „jeśli w trakcie przyspieszania uda ci się go dosięgnąć – jest twój”. Nie udało się nigdy. Wbrew pozorom ten film to opowieść nie tylko o kilkusetkonnych muscle carach, lecz przede wszystkim o upływającym czasie, rodzinnych więzach i pielęgnowaniu pamięci.
Black Ghost był postrachem wszystkich street racerów w zachodnim Detroit. Dodge Challenger 426 Hemi z 1970 roku pojawiał się znikąd.
Zatrzymywał się na czerwonym świetle. Bulgot widlastej ósemki zwiastował, że zaraz będzie się działo. Lekka przygazówka, żeby się zorientować, kto stoi obok. Wystarczyło kilka sekund i ulice amerykańskiego miasta zamieniały się w tor wyścigowy.
Jeszcze chwila… zaraz będzie światło zielone, jest! Ryk silników i palonej gumy był pamiątką po stojących w tym miejscu wyścigówkach. Walka trwała do następnych świateł. Stop, gazowanie i adrenalina znowu idzie w górę. Gdy zapalało się zielone światło, wyścig zaczynał się od nowa.
Za kierownicą wozu siedział doświadczony kierowca. Od najmłodszych lat brał udział w wyścigach ulicznych. Dla chłopaków dorastających w nieciekawej okolicy, gdzie przestępczość była znacznie powyżej średniej, grzebanie przy autach i ściganie się nimi po nocach stanowiło odskocznię od rzeczywistości. Jednak mało który spośród ścigantów schodził na drogę przestępstwa.
Jeden z nich, Godfrey Qualls, został gliniarzem w drogówce. Kiedy odbywał służbę wojskową, brał udział w działaniach wojennych na Dominikanie. Był spadochroniarzem, który oddał około trzystu skoków w warunkach bojowych.
Kiedy Dodge Challenger 426 Hemi trafił do garażu policjanta, Qualls miał 27 lat. Doskonale wiedział, co i w jakiej konfiguracji zamówić, żeby przejść do historii wyścigów ulicznych: największy i najmocniejszy silnik, wzmocnione zawieszenie i ręczna czterobiegowa skrzynia – wszystko, co było potrzebne do ostrej jazdy.
No i radio, bo Detroit miało wtedy jedną świetną rockową rozgłośnię: WABX, które nadawało całe płyty. Do tego kolor auta: czarny. W tamtym okresie Dodge prawie nie robił czarnych Challengerów. Rzadką opcją było lusterko po prawej stronie. I hak. Hak do Hemi, kumacie?! Qualls uwielbiał jazdę na motocyklu, więc czasem woził go na przyczepce na wyścigi motocyklowe. Jego wóz był jednym z niewielu, jeśli nie jedynym Hemi na ulicach Detroit w tamtym czasie.
Kiedy odpalał wóz w garażu, kotlety na talerzu syna podskakiwały w rytm pracy widlastej ósemki. Co z tego wynikło? Zobaczcie sami.
Przy okazji: Dodge Challenger R/T z silnikiem 440 stanął po drugiej stronie mocy w filmie „Znikający punkt”.
FOTOGRAFIE: Jacob Frey 4A/flickr.com na licencji Attribution 2.0 Generic (CC BY 2.0), crudmucosa/flickr.com na licencji Attribution 2.0 Generic (CC BY 2.0)