Wszyscy polubiliśmy fotospoty. Robią zdecydowanie więcej pozytywnego chaosu od stacjonarnych imprez. W ostatnią niedzielę kwietnia Youngtimer Warsaw zorganizował pierwszą taką imprezę w tym sezonie pod swoim szyldem. Oto druga część naszej relacji z imprezy,

 

Ciekawe czy po zakończeniu pandemii fotospoty zostaną z nami? Zapewne tak. Pewnie jeden w sezonie będzie organizować Youngtimer Warsaw, jeden Wild Shooters, może ktoś jeszcze będzie się bawił w tę formę spotykania się. Jest to jeden z nielicznych plusów obecnej sytuacji w Polsce i na świecie.

 

 

Spontaniczne zloty

Przez ponad rok od momentu debiutu fotospotów, imprezy trochę zaczęły ewoluować. Na początku większość ludzi tylko jeździła między punktami, rzadko opuszczając swój pojazd. Teraz w punktach tworzą się spontaniczne zloty. Niektóre całkiem spore. W niedzielę takie zgromadzenia tworzyły się na Powiślu, pod Stadionem i pod FSO. Raczej w tym kierunku będą szły fotospoty z czasów popandemicznych – miejsca foto punktów będą także terenem spotkań. W sumie fajnie.

 

 

W ostatnią niedzielę jeździliśmy między punktami Chryslerem-Simcą i Saabem. Jak zwykle wzięliśmy na pokład także najmłodsze pokolenie zmotoryzowanych. Niech patrzą na prawdziwe samochody.

 

 

Będą następne

Nie wiemy ile jeszcze będzie fotospotów w tym sezonie. Przypuszczamy, że jeszcze kilka. Czy będziemy z nich robić relacje? Nie wiemy. Możliwe, że nadmierna ilość takich imprez może stworzyć przesyt i zmniejszenie liczby uczestników. Pożyjemy, zobaczymy.

 

 

 

Poprzedni artykuł#fotostory: The best of Youngtimer Warsaw – cz. 1
Następny artykułBrytyjski brzydal mieszkalny