Tak, wiemy że nie musimy nikogo do tego przekonywać. Ale zawsze możemy o tym przypomnieć. I nie dajcie sobie wmówić, że u nas ostatnimi laty też jest ciepło, więc nie ma sensu jeździć do kraju sangrii, byków, flamenco i Fasa Renault Siete. Słońce i upał to tylko miły dodatek do żelastwa, jakie wciąż dzielnie jeździ po hiszpańskiej prowincji.
Wolno czyli szczęśliwie
Prowincjonalne miasteczka na południu Europy mają jedną wspólną cechę. Po kilku spędzonych tam minutach wiemy, że nic nie musimy. To miejsca w których czas płynie bardzo wolno. Liczba starych wozów w ostatnich latach drastycznie spada, ale na szczęście są jeszcze enklawy, w których nie wszystkim jest spieszno do kupowania nowego pojazdu. I nie chodzi o kwestie finansowe, a na pewno nie są one kluczowe.
Dobrzy kumple
Przecież jeżdżą, więc po co je wymieniać. Poza tym jeżdżą tyle lat, stają się często tym samym co ukochany stary pies czy kot, który pamięta nasze dzieciństwo. A takich przyjaciół się nie wyrzuca. Ale wielu Hiszpanów, tak jak wielu Portugalczyków, Włochów, Francuzów czy… Szwedów, uważa, że jeśli jakaś kamienica stoi na swoim miejscu od 241 lat i nie ma potrzeby jej wyburzać, to dobrego wozu też nie trzeba zmieniać. Do tego ten wóz jest po prostu fajny. A nawet jeśli dla kogoś nie jest, to nikt nie próbuje Cię zepchnąć z drogi, bo jedziesz youngtimerem (czyt. gratem). Po prostu Cię wyprzedzi, albo da się wyprzedzić. Być wyprzedzonym przez Seata Marbellę nie jest tutaj ujmą na honorze. Nerki w BMW X7 nie stają się przez to mniejsze. Korona z głowy nie spada, gdy trzeba przepuścić Citroena Dyane. Niczyj prestiż nie obniża się, gdy obok jego SUV-a za miliony monet zaparkuje Land Rover Santana. Zresztą ci bardziej majętni też potrafią wozić się bardziej stylowo.
Starsze, czyli lepsze
Ciepły klimat przekładający się na zdrowe blachy to jedno. Dusza starszych aut, o której istnieniu można długo dyskutować, to drugie. Ale są jeszcze fakty. W tym przypadku niepodważalne – stare wozy są po prostu trwalsze. Wiele z nich zaprojektowano z takim zapasem, że mimo kilkudziesięciu lat na karku, niezmordowanie prą do przodu. A ich mechaniczny charakter, bez wszechobecnej cyfryzacji, wywołuje często uśmiech na twarzy. Bo postęp jest fajny w medycynie. A normalni ludzie na zachodzie Europy coraz częściej głośno mówią o tym, ile szczęścia i czasu im ta szybkość, postępowość i cyfrowość codziennie zabiera. Za kierownicą Renault 12, starego Land Cruisera czy nawet Audi Coupe z lat 90. czas jest tylko Twój. Możesz wyłączyć telefon i jechać przed siebie. Tak po prostu.
Robota nie ucieknie
Odporność na trudy eksploatacji, na zaniedbania (przypominam, że cały czas jesteśmy w Hiszpanii) świetnie harmonizuje z użytkowym charakterem. Auta stworzone do ciężkiej pracy, jak najlepsze narzędzia, powinny służyć latami. I z reguły służą. Zresztą nawet gdy są skrajnie wyeksploatowane, nie ma ich czym zastąpić. Nowe SUV-y nie wytrzymałyby tygodnia eksploatacji, jaką przez 30 lat znoszą terenowe pickupy. I nie chodzi o to, że nowe auta – również terenowe pickupy – nie mają ramy nośnej, albo że jeżdżą na niskoprofilowym ogumieniu. Po prostu nie są do takiej roboty stworzone. A tutaj nie chodzi o to, żeby się pokazać w terenie i zrobić sobie zdjęcia na insta. Trzeba dojechać. Napoić zwierzęta na pastwisku, przewieźć śmierdzące sieci. Codziennie.
Terytorium zamorskie
Zwiedzając Andaluzję powinniście też odwiedzić terytorium brytyjskie. Oprócz Skały Gibraltarskiej z której rozciąga się niesamowity widok na góry Atalas, tuneli Great Siege, działa Rockbuster, ogrodu botanicznego Alameda i jaskini Saint Michael, ten malutki skrawek lądu ma do zaoferowania coś jeszcze. Jeździ tu sporo starych i porządnych wozów. Mimo, że to brytyjskie terytorium ma powierzchnię zaledwie 6,5 km², to działa tam nawet całkiem prężne zrzeszenie Gibraltar Classic Vechicle Assocation. Miejcie więc oczy dookoła głowy, bo jak wiadomo, Anglicy mają genetycznie wrodzoną miłość do starych aut i nagniatają nimi niezależnie od ich wieku.
Sprawy ważniejsze
Hiszpania to kraj, w którym nawet staruszka z beznadziejną emeryturą potrafi być uśmiechnięta. Więc nie koncentrujcie się tylko na starych wozach, w przerwach między ich szukaniem, możecie też zjeść tapas, popijając je winem, iść na plażę, czy zwiedzać liczne zabytki. Albo nic nie robić. Jeśli tego nie umiecie poproście Hiszpanów o radę, wyleczą Was z pracocholizmu szybciej niż potrafią pędzić Seatem 1430 po serpentynach Puerto de las Palomas.
Zdjęcia: Kaja Kasarełło