Zaledwie 60 kilometrów od Waszyngtonu znajduje się miasto z uroczą mariną, dużym portem, kilkoma starymi fabrykami świetnie przerobionymi na muzea i lofty oraz starą, klimatyczną zabudową. A, i bym zapomniał – oraz jednym z najwyższych wskaźników przestępczości w USA.
Jasne strony
Baltimore mogłoby być miejscem sielankowym. Jest jednym z dwudziestu największych miast w Stanach Zjednoczonych, w mieście są trzy uczelnie wyższe, w tym uznany John Hopkins University. Tamtejszy port uchodzi za jeden z najbezpieczniejszych w Ameryce, jest świetnie chroniony przed huraganami. Do tego w Baltimore działa dobrze rozwinięty przemysł, w tym ponad 8,5 tys. firm z branży lotniczej i obronnej, które generują rocznie ponad 35 bilionów dolarów obrotów rocznie.
Przystanek obowiązkowy – port
Część miasta wygląda tak, jak można by oczekiwać – jest urokliwa. Naprawdę warto odwiedzić to miejsce i w jednej z knajpek w Fell’s Point spróbować pysznych krabów – tutejszej specjalności. Oraz wpaść do świetnego Muzeum Przemysłu, zobaczyć port wewnętrzny, w którym cumują okręt podwodny USS Torsk, XIX-wieczny okręt wojenny USS Constellation oraz urzekający latarniowec Chesapeake. Do tego miasto oferuje też ucztę kulturalną – można wybrać się do Walter Art Gallery, American Visionary Art Museum oraz Baltimore Museum of Art. Fani kolei i dorożek muszą odwiedzić Baltimore and Ohio Railroad Museum, a pasjonaci historii Fort McHenry.
Gangstas paradise
Ale to miasto ma też drugą twarz. I lepiej będzie, jeśli jej nie poznacie do końca. Uchylimy jednak rąbka tajemnicy. Baltimore tworzy z Waszyngtonem jeden obszar metropolitarny. Ale nie ma nic wspólnego z takimi miastami jak przepiękna i bogata Alexandria, znajdująca się po drugiej stronie Waszyngtonu. Tam naprawdę można nie zamykać samochodu. W Baltimore zamknięcie auta może wiele nie pomóc, domu również. Poziom przestępczości w tym mieście jest jednym z najwyższych w Stanach Zjednoczonych. Nie jest to miasto upadłe, tak jak Detroit, to miasto podzielone. W wiele miejsc się po prostu nie chodzi, miejscowi wiedzą doskonale gdzie getto zaczyna się i kończy. Mieszkańcy gett wiedzą z kolei, gdzie są u siebie, a gdzie są obcymi.
Przerażający realizm
Baltimore stało się symbolem miasta, w którym przestępczości nie udaje się opanować. W dużym stopniu dzięki serialowi telewizyjnemu. The Wire nie zdobył wielkiej popularności, a oglądalność była dosyć skromna. Ale po latach (serial powstawał od 2002 do 2008 roku) jest uznawany przez krytyków za jeden z najlepszych seriali w historii. Doceniono niezwykły realizm, ambicję twórców i scenariusz, który stworzono tak, że nie tyle wciąga widza, co przenosi do tego brudnego i brutalnego świata. A niezwykłość tej produkcji dopełnia świetna gra aktorów, w sporej części naturszczyków.
Grat spotting
Jeśli nie szukacie najbardziej wstrząsających doznań, to zdecydowanie poprzestańcie na spokojniejszej i nie skonfliktowanej z wymiarem sprawiedliwości stronie Baltimore. Tak jak w całym Maryland, tak i tutaj zarejestrowanych jest sporo klasyków. Ale jak widać w naszej relacji – trudno je spotkać. Nikt na co dzień klasycznymi wozami tutaj nie jeździ, to nie Kalifornia. W weekendy można trafić na wozy członków Antique Motor Club of Greater Baltimore oraz wpaść do Flemings Ultimate Garage, bo zawsze mają na sprzedaż sporo grubych muscle carów i tłustych customów. Nie inaczej jest w Universal Muscle Cars. Ale motoryzacyjna codzienność ulic Baltimore jest po prostu nudna. Tutejsi mieszkańcy tak lubują się w Toyotach Camry, Avalon i Priusach, że nawet Buick Park Avenue wydaje się przybyszem z innej galaktyki. Na szczęście sytuację ratuje ogrom pick-up’ów z pięknie brzmiącymi widlastymi ósemkami. Polecamy Baltimore, ale obejrzycie najpierw kilka odcinków The Wire, żebyście nie mieli pretensji, że nie ostrzegaliśmy.
Zdjęcia: Kaja Kasarełło