Musimy Was uspokoić – to jeszcze nie jest czas na artykuły o alkoholu na Movendusie. Tym razem zajmiemy się zimową kulturą motoryzacyjną w Helsinkach, Porvoo i Vantaa. A na kilka głębszych przyjdzie jeszcze czas.
„Jak jest zima to musi być zimno”. Te słowa z roku na rok tracą w Polsce na aktualności. A jak jest w Finlandii? W Helsinkach, Vantaa i Porvoo byliśmy na początku grudnia któregoś tam roku. Wówczas temperatury dochodziły do -17 stopni Celsjusza (minus siedemnastu), ale Finom jakoś to nie przeszkadzało. Nikt nie panikował, nikt się nie złościł i wszyscy byli doskonale przygotowani na niskie temperatury.
Z pogodą trafiliśmy doskonale. Do 5 grudnia w Helsinkach trwała jesień. Wprawdzie temperatura oscylowała wokół -5 stopni Celsjusza, ale dla Finów to jak dla nas dwadzieścia na plusie. Ponoć widać było u nich lekkie podirytowanie wyrażone niewielkim grymasem na twarzy. Każdy chciał już założyć biegówki i pośmigać do pracy po śniegu. Poza tym wyjście z przydomowej sauny na polanę bez śniegu, to nie to samo, co ze śniegiem.
Biała ściana
Gdzie są te zimy? Na szczęście wraz z naszym Embraerem przywieźliśmy do Helsinek burzę śnieżną. Pilot kilka razy próbował usiąść na fińskim lotnisku. Gdy już większość pasażerów modliła się do Boga, wreszcie się udało wylądować. Z okien samolotu nie było widać budynku portu lotniczego. Ledwo było widać skrzydło naszego samolotu, a dalej biała ściana. Taka była zadymka.
Szybko złapaliśmy autobus jadący bezpośrednio do miasta. Na trasie widać było tylko biały puch zacinający wprost w szybę autokaru, a widoczność ograniczała się do około 50 metrów. Na twarzach finów nie widzieliśmy żadnych grymasów i nietęgich min, więc nie przejmowaliśmy się zbytnio pogodą. Widocznie to normalka, u nas ustanowiono by już klęskę żywiołową. W centrum przesiedliśmy się do tramwaju. Finowie nadal nie wykazywali żadnych emocji. W pewnym momencie tramwaj wjechał w taką zaspę, że nie potrafił już z niej wyjechać.
Unimog zawsze na propsie
Skutecznie więc zakorkował jedno z większych skrzyżowań w mieście. Już po paru minutach pojawiły się służby. Przyjechali nie byle czym, bo całkiem nowym Unimogiem. Myśleliśmy, że przeciągną nas przez zaspę i tramwaj pojedzie dalej. Myliliśmy się. Unimog przepchnął tramwaj na ostatni przejezdny przystanek i wówczas mogliśmy bezpiecznie wysiąść z wagonu. Oczywiście na twarzach Finów nadal nie było żadnych emocji. Żaden nie użył też słów powszechnie uznanych za obraźliwe i nie złorzeczył na pogodę. Skąd to wiemy? Przecież oni mówią tak jakby piłowali żelazo. Po prostu nikt nic nie powiedział. W całym zatłoczonym tramwaju. Dalszą drogę musieliśmy przebyć na nogach, a wokół nas – dzień jak co dzień – trwał piątkowy ruch uliczny.
Żaden z fińskich kierowców nie przejmował się zimą. Finowie są przygotowani do tego stopnia, że wiele samochodów na noc jest podłączanych do prądu. Głównie po to, by podgrzać olej w silniku, aby następnego dnia przed odpaleniem nie był skamieniałą bryłą. Przed blokami często można spotkać specjalne kontakty służące do tego celu.
Mimo że Finowie lubią klasyki, to zimą w Helsinkach i okolicach niestety są one mniej widoczne. Najbardziej popularne są Saaby 900 oraz Volvo 240, które tu są po prostu autami codziennego użytku.
Pewexy wszędzie
Oprócz szwedzkich wozów popularne są też wszelakie stare japońce typu „pewex” czyli Toyoty Cariny, Camry i Corolle z lat 80-tych. Oprócz nich widzieliśmy jeszcze Nissany Sunny i Datsuna 120Y. Nowszych japończyków jak na lekarstwo. Wygląda na to, że po zakończeniu produkcji Starleta i Cariny E, Finowie przesiedli się nowszych modeli BMW, Mercedesów i Volvo. Na ulicach widoczne są również amerykańskie pick-upy i wypaśne Vany.
Mimo minusowej temperatury zauważyliśmy w Finlandii kilka plusów. Jednym z nich jest kompletny brak soli na ulicach. Finowie umieją jeździć po śniegu, nie boją się go, są na niego przygotowani. Co więcej ich samochody lubią śnieg. Zatem pługi pokazują się rzadko, a jak już się pojawią, to tylko zgarniają biały puch z ulicy. Nie sypią ani solą, ani chemią, bo nie ma to absolutnie sensu. Helsinki, które wielkością aglomeracji odpowiadają Krakowowi, prawie w ogóle się nie korkują. Siatka ulic jest podobna do warszawskiej, ale w przeciwieństwie do Polaków Finowie potrafią jeździć, co owocuje płynnym ruchem na ulicach.
Zbiorkom jak się patrzy
Poza tym Finowie nie boją się komunikacji miejskiej (nie tracą drogocennego prestiżu siedząc w tramwaju), która w Helsinkach jest na wysokim poziomie, mimo tylko jednej linii metra. Przy okazji warto wspomnieć, że w tramwajach i autobusach jest darmowe WiFi, a większość taboru tramwajowego bazuje na projekcie z połowy lat 70.
Na jednej z głównych ulic miasta Mannerheimintie znajduje się stara zajezdnia tramwajowa z samego początku XX wieku. Oczywiście nadal doskonale spełnia swoje zadanie. W budynku zajezdni znajduje się małe muzeum tramwajów. Obiekt można zwiedzać za darmo. Polecamy obejrzeć wszystkie filmy archiwalne, przy okazji można się napić piwa oraz mocniejszych trunków (polecamy Koskenkorvę) w miejscowym barze.
Przy okazji muzeów polecamy również Suomen Ilmailumuseo czyli Muzeum Fińskiej Awiacji znajdujące się w Vantaa (niedaleko lotniska). W dwóch wielkich hangarach zgromadzono około 90 jakiś tam lotów – od samolotów przez helikoptery (jeden z polski) po szybowce (dwa polskie). Więcej o Muzeum przeczytać można na stronie tego przybytku: www.ilmailumuseo.fi. Również i tutaj możemy napić się piwa i mocniejszych trunków w muzealnym barze. Polecamy Koskenkorvę.
Skoro już mówimy o alkoholu, to wypada wspomnieć o najfajniejszej knajpie w mieście. Naszym zdaniem była to restauracja „Zetor” z traktorami tej marki w środku i na zewnątrz. „Zetor” znajduje się w samym centrum miasta i serwuje przysmaki fińskiej kuchni, w miarę rozsądnej cenie, jak na warunki skandynawskie. Warto wspomnieć, iż mają również kartę dań w języku polskim, a potrawy są naprawdę dobre
Fińska Olimpia
W soboty i niedziele w niedziałającej fabryce z czerwonej cegły, nieco dalej od centrum, organizowane są pchle targi. Coś w rodzaju warszawskiej Olimpii, tylko pod dachem. Można kupić telefon w kształcie Ferrari, stare kieliszki, kasety video, resoraki bez kół, znaczki Auto Retro Riga czy fińskie plakaty z filmu „Szczęki”. Handlarze lub klienci przyjeżdżają nawet z Rosji, ale widoczni też są miejscowi, którzy przyjeżdżają np. Nissanem Cherry.
W całym mieście znajdziemy trochę secesyjnych i klasycystycznych kamienic, ale jednak przeważającym stylem jest modernizm. Bardzo podobało nam się osiedle Munkkiniemi w stylu warszawskiego Żoliborza. Modernistyczne wille (m. in. dom słynnego fińskiego architekta Alvara Aalto) z różnych lat XX wieku robią wrażenie. Takie samo jak Łada 110 pod śniegiem.
Modernizm wszędzie
W centrum miasta również rządzi modernizm. Szczególnie ciekawie przedstawiają się: stadion olimpijski, opera projektu Alvara Aalto, poczta główna, dworzec kolejowy, pawilony handlowe z neonem buta damskiego – na oko numer 36. Oprócz modernizmu możemy podziwiać zarówno budynki z XIX wieku jak i całkiem niezłe realizacje nowoczesne np. Muzeum Sztuki Nowoczesnej „Kiasma” lub szkołę muzyczną.
Warto wybrać się także na wyspę Suomenlinna, na której znajdziecie twierdzę wybudowaną w 1748 roku przez Szwedów. Teraz znajduje się w niej kilka muzeów i amerykańskie kombi pod śniegiem. Z ciekawych budowli w centrum polecamy zobaczyć jeszcze kościół Temppeliaukio (Temppeliaukion kirkko) z 1969 roku. Budynek wykuto w skale, a za projektem stali Tuomo i Timo Suomalainen.
W tym samym czasie byliśmy także w Porvoo czyli bardzo klimatycznej miejscowości turystycznej leżącej nad morzem. Podczas naszej wizyty trafiliśmy na rozpoczęcie sezonu świątecznego – był św. Mikołaj, był też miejscowy Wiktor Zborowski śpiewający piosenkę o Muminkach, były także same Muminki. A na deser zastosowaliśmy również fińską pizzę świąteczną oraz nieodzowny zimą Glog z prądem. Zaś na autostradzie wyprzedziło nas Volvo 240, którego kierowca próbował ciągle wprowadzić wóz w kontrolowany poślizg. Dzień jak każdy inny.
Na koniec polecamy jednak wypić parę głębszych. Finlandia słynie z dobrej wódki, ale zapamiętajcie sobie jedno – tu niewiele osób pije napój nazwany Finlandia – tu się pije Koskenkorvę. Czego i państwu życzymy.
Tylko nie jedźcie potem samochodem. Ani motocyklem. Rowerem też nie proponujemy.
W artykule nie ma lokowania produktu. Po prostu lubimy Koskenkorvę.